Szukaj

Nasz wujek, nasz papież

W młodości nazywali ks. Karola Wojtyłę „Wujkiem”. Należeli do krakowskiego duszpasterstwa prowadzonego przez ks. Wojtyłę, pływali z nim na kajakach. Byli w jego bliskim otoczeniu także, gdy został biskupem i kardynałem. A gdy został Ojcem Świętym Janem Pawłem II, nadal byli z nim w bliskiej przyjaźni, odwiedzali go w Rzymie i nadal, na prośbę samego papieża, nazywali go „Wujkiem”. Mieli ogromną łaskę wzrastać w jego obecności czerpiąc wzór na całe przyszłe życie.

Ci szczególni pielgrzymi skupieni we wspólnocie „Środowisko” co roku przybywają na Jasną Górę. Wraz z nimi przyjeżdżają rodziny, dzieci i wnuki. 19 października przed Cudownym Obrazem w Kaplicy Matki Bożej zgromadziło się kilkadziesiąt osób.

„Dla mnie ta przyjaźń zaczęła się od końca lat ’50-tych, od rekolekcji, które były w Krakowie od św. Floriana, wcześniej mój mąż już znał to grono młodzieży spotykającej się z ówczesnym ks. Wojtyłą. Ja byłam w trochę innym kręgu, koło św. Anny był bp Pietraszko, to było takich dwóch wielkich wtedy kaznodziejów i opiekujących się młodzieżą. No i potem już jeździłam na kajaki, i na te różne wycieczki wspólne z Karolem Wojtyłą. Widzieliśmy, że to jest człowiek bliski Boga, on się modlił, i wtedy szanowaliśmy bardzo to, kiedy widzieliśmy, że on się oddala, czy to było w lesie, czy w kajaku, kiedy on odpływał i modlił się, bo on się w ogóle dużo modlił. Widzieliśmy tę jego świętość – opowiada Marta Walczewska. – Nie wiem, czy się wybiorę do Rzymu na kanonizację, jeszcze w tej chwili nie podjęłam decyzji, ale przeżywamy to bardzo, i bardzośmy tego oczekiwaliśmy. Byliśmy pewni, że to nastąpi. To, że znaliśmy świętego człowieka, to uczucie wielkiej łaski w życiu” – podkreśla pani Marta.

„Moja mama pochodziła z Wadowic, i wychowała się w rodzinie zaprzyjaźnionej z Ojcem Świętym, a w ‘Środowisku’ poznała mojego tatę. Ojciec Święty udzielał im ślubu jeszcze jako kardynał, w dzień swojego ingresu na Wawel, i w ten sposób ja również znalazłam się w tym gronie – mówi – Przyjeżdżamy tutaj, dlatego że pamięć o Ojcu Świętym naszym jest bardzo żywa cały czas w nas”.

„Mieliśmy to wielkie szczęście, że miałam wielokrotny kontakt z Ojcem Świętym, ponieważ kilkakrotnie byliśmy i na Watykanie, i w Castel Gandolfo, nawet z mężem zdążyliśmy być tuż po ślubie, kiedy już wiedzieliśmy, że najstarszy syn jest w drodze. To nasze życie było przesiąknięte obecnością Ojca Świętego. Na wszystkich pielgrzymkach byliśmy, jeździliśmy za nim po Polsce, byliśmy na wielu Mszach w różnych miastach, to była jakby naturalna kolej rzeczy, że myśmy tym żyli” – wspomina Magdalena Rostworowska.

„Przez Jana Pawła II byłem pobłogosławiony w brzuszku mamy – mówi Piotrek Rostworowski – Przyjechaliśmy tutaj na modlitwę, bo po wybraniu Jana Pawła zawsze tutaj są Msze św.”