Wiele osób odlicza już dni do momentu odejścia na emeryturę w tym roku, mimo, że tegoroczne emerytury mogą być niższe nawet o tysiąc złotych.
Mimo prognoz powielanych w mediach na temat wyjątkowo niskich emerytur, duża część polskiego społeczeństwa marzy o emeryturze. Realizacja haseł przedwyborczych prezydenta Andrzeja Dudy, w postaci obniżenia wieku emerytalnego, niesie ze sobą poważne konsekwencje dla przyszłych emerytów. Decyzja o wcześniejszej emeryturze może się wiązać z obniżeniem wysokości świadczenia, ponieważ skróceniu ulega okres składkowy. Ten fakt nie zniechęca mimo wszystko wielu osób do wcześniejszego pożegnania się z pracą.
Tegoroczne emerytury mogą być niższe nawet o tysiąc złotych, jeśli nie został do nich obliczony kapitał początkowy.
Jeszcze w tym roku może okazać się, że emerytury nie starczy na przeżycie nawet miesiąca, ponieważ ZUS nie naliczył prawidłowo świadczeń.
Osobom, które mogłyby przejść na emeryturę, już pod koniec tego roku, w związku z obniżeniem w październiku wieku emerytalnego, zabraknie odpowiedniej ilości składek na kontach. Sprawa jest poważna, ponieważ dotyczy około 2 milionów Polaków, w tym jednej trzeciej uprawnionych do przejścia na emeryturę już w październiku.
Aż 550 tysięcy osób będzie mogło odejść na emeryturę w tym roku, w tym 330 tysięcy uzyska prawo do wcześniejszej emerytury. Od 1 października wchodzi w życie ustawa o obniżeniu wieku emerytalnego dla kobiet do 60 lat a dla mężczyzn do 65. Wiele osób, które zdecydują się zakończyć pracę zawodową pod koniec tego roku może przeżyć szok, jeśli wcześniej nie zainteresuje się wysokością swojego świadczenia emerytalnego. Około 93 tysiące osób, uprawnionych do przejścia na emeryturę od października, nie będzie miało odpowiedniej ilości składek emerytalnych odłożonych w ZUS. Brakuje ich na kontach 2 milionów pracujących Polaków, ponieważ nie zwrócili się oni do ZUS o naliczenie kapitału początkowego.
Reforma emerytalna z 1999 roku skutkowała tym, że każdy ma indywidualne konto w ZUS.
Co miesiąc są na nie przelewane przez pracodawcę pieniądze w wysokości około 20% pensji. Jest to składka emerytalna.
Przed 1999 rokiem składki były odprowadzane przez pracodawcę zbiorczo, ponieważ nie było kont. ZUS od kilku lat zajmuje się dzieleniem tych pieniędzy pomiędzy poszczególnych pracowników, jednak nie wykona tego, jeśli wcześniej nie otrzyma od nas dokumentów poświadczających lata zatrudnienia i wysokość osiąganych zarobków u danego pracodawcy. Dopiero posiadając takie dane może zdecydować o dopisaniu do naszego konta odpowiedniej kwoty pieniędzy, która może sięgać nawet kilkuset tysięcy w niektórych przypadkach.
Zaległe składki to kapitał początkowy. Bez określenia jego wysokości ZUS nie wie ile zarabialiśmy przed 1999 rokiem i ile trzeba dopisać pieniędzy do naszych kont a mogą to być naprawdę duże pieniądze. Na przykład osoba, która przed 1999 rokiem pracowała przez 25 lat, zarabiając średnią krajową mogła osiągnąć kapitał początkowy w wysokości nawet 1,5 tysiąca złotych. Nie występując o naliczenie kapitału początkowego do ZUS może więc dostać o wiele niższą emeryturę.
Jak poinformował ZUS każda osoba starająca się o emeryturę może mieć naliczony kapitał początkowy w chwili składania wniosku o emeryturę, ale spowoduje to wydłużenie samej procedury, jak również może skutkować nie odzyskaniem wszystkich składek, jakie są jej należne.
Związane jest to z tym, że wraz z upływem lat mogły zaginąć dokumenty, poświadczające faktyczny staż pracy i zarobki osoby starającej się o emeryturę. Wiele zakładów pracy zostało zlikwidowanych lub dokumenty w nich pozostawione były przechowywane w nieodpowiednich warunkach, dlatego nawet u źródła nie będzie można uzyskać poświadczeń. Pozostają jednak świadkowie, którzy mogą zaręczyć na piśmie o naszym faktycznym zatrudnieniu, jego okresie trwania i osiąganych zarobkach, istnieje więc szansa na uzyskanie całości należnych składek, decydujących o wysokości kapitału początkowego.