Szukaj

Wpływ jakości powietrza na zdrowie osób starszych

Wpływ jakości powietrza na zdrowie osób starszych2

Zawsze mnie dziwi, że o powietrzu mówi się dopiero wtedy, gdy zaczyna brzydko pachnieć albo kiedy w telewizji pokazują te czerwone słupki z ostrzeżeniami. A przecież oddychamy nim bez przerwy, nawet jak o tym nie myślimy — człowiek potrafi się zamartwiać rachunkami za prąd, a zapomina, że najważniejszy „rachunek” dostaje za każdym wdechem. No, ale tak to już jest. Siedzę dziś rano przy kuchennym stole, pod oknem, które skrzypi przy każdym otwarciu, i patrzę, jak pył z pobliskiej ulicy osiada na parapecie. Taki zwykły pył, nic wielkiego, człowiek by przeszedł obojętnie… a jednak to on, w tej czy innej postaci, włazi nam do płuc i zaczyna rozrabiać.

Powietrze zmieniło się na przestrzeni lat, i to każdy z nas czuje, choć nie zawsze się do tego przyznaje. Starsi ludzie — nas to dotyka jakoś mocniej, może dlatego, że organizm już nie ma tej młodzieńczej zwinności. Pamiętam zimy z dzieciństwa, kiedy dym z pieców pachniał drewnem, nie plastikiem. Teraz człowiek wychodzi na spacer i czasem ma wrażenie, że idzie przez jakiś dziwny sos zapachowy: spaliny z aut, trochę fabryki, trochę tego, czym ludzie palą „żeby taniej”. I oddychaj tu, człowieku. Czasem próbuję i po kilku minutach wracam z takim drapaniem w gardle, jakbym zjadł garść kurzu.

Nie chcę nikogo straszyć — nie lubię tego tonu nauczycielskiego — ale im jesteśmy starsi, tym łatwiej łapie nas zadyszka, a płuca zaczynają protestować. Lekarze mówią o pyłach PM2.5 i innych takich skrótach, co brzmią jak numery autobusów. Ale to nie są żarty: te drobinki potrafią się przykleić tam, gdzie ich nie chcemy. Człowiek nie potrzebuje wielkiej nauki, żeby zrozumieć: jeśli coś jest tak małe, że nie widzimy tego gołym okiem, a mimo to potrafi nam zalegać w płucach, to nie wróży nic dobrego. Starsi ludzie mają często przewlekłe choroby — serce już trochę wolniejsze, płuca mniej elastyczne — i ten cały pył daje im popalić, choć nikt o tym nie mówi głośno.

Ostatnio szedłem przez park, taki zwykły, z trzema ławkami, z których jedna zawsze się chybocze. Pamiętam, jak kiedyś zimą widywałem tam dym unoszący się w niskich warstwach powietrza — taki szary koc. Ktoś mi powiedział, że to inwersja czy coś takiego. Zjawisko, no dobrze. Ja wiem tylko tyle, że wtedy człowieka szczypią oczy, a oddech robi się krótszy niż zwykle. Starsi ludzie często myślą, że to po prostu „gorszy dzień”, ale to bywa właśnie ten moment, kiedy powietrze robi swoje. Organizm się buntuje, choć po cichu.

Mój sąsiad, pan Rysiek, lat siedemdziesiąt i trochę. Zawsze chodził szybkim krokiem — mówił, że to jedyne, co mu po wojsku zostało. Teraz, kiedy mamy zimą te wszystkie alarmy smogowe, zaczyna kaszleć po stu metrach. Raz na ławce usiedliśmy i mówi: „Wie pan, ja już chyba po prostu słabnę.” A ja mu odpowiadam, że nie tylko on. Że tego powietrza nie da się przegonić kijkiem, jak stada wróbli. I że to, co wdychamy, ma znaczenie, nawet jeśli nikt tego nie zapisuje w zeszycie jak wyniki ciśnienia. Widziałem w jego oczach takie trochę uspokojenie — bo człowiek lubi wiedzieć, że to nie on jeden.

Oczywiście, można kombinować: oczyszczacze powietrza, wietrzenie o właściwych porach, maseczka (choć kto to lubi nosić poza pandemią). Ale najważniejsze chyba jest to, żeby nie lekceważyć własnych odczuć. Jeśli powietrze pachnie dziwnie, jeśli gardło drapie od samego wyjścia na balkon, to znaczy, że coś jest nie tak. Starszy człowiek czasem myśli, że „przesadza”, ale właśnie ta wrażliwość bywa jego ochroną. Organizm wysyła sygnały — trzeba je po prostu przyjąć, nawet jeśli brzmią banalnie.

I powiem jeszcze jedno, trochę z własnego podwórka — dosłownie. Kiedy podlewam kwiaty na balkonie, zauważyłem, że liście szybciej ciemnieją, pokrywają się jakimś osadem. Mam wrażenie, że to taki mały barometr tego, czym oddycham. Jeśli rośliny robią się brudne szybciej niż dawniej, to coś wisi w powietrzu… i nie jest to zapach świeżego chleba. Niby detal, ale detal mówi dużo.

Podsumowując — choć to słowo brzmi zawsze zbyt oficjalnie — jakość powietrza to nie jest jakiś abstrakcyjny temat dla ekspertów w białych fartuchach. To jest sprawa codzienna, przyziemna, taka jak szum czajnika czy skrzypienie schodów. A dla osób starszych, dla nas, to wręcz codzienna troska. Nie da się całkowicie uciec od zanieczyszczeń, ale można o nich pamiętać i nie udawać, że nas nie dotyczą. Bo zdrowie czasem zaczyna się od jednego prostego wdechu — lżejszego albo cięższego — i warto wiedzieć, czym oddychamy, zanim powietrze zacznie nam odbierać oddech.

Obrazek na Freepik