Szukaj

Żegnamy Wojciecha Pokorę

Żegnamy Wojciecha Pokorę

Zmarł kolejny, wybitny, polski aktor uwielbiany przez wiele pokoleń Polaków – żegnamy Wojciecha Pokorę .

Wojciech Pokora był aktorem o wszechstronnym talencie. Komediant, człowiek o niesamowitym poczuciu humoru oraz wybitnym kunszcie artystycznym. Zawsze walczył z tremą, której nigdy nie pokonał. Żył 83 lata.

Wojciech Pokora urodził się dnia 2 października 1934 roku w Warszawie. Absolwent Technikum Budowy Silników Samolotowych. Pracując w Fabryce Samochodów Osobowych zainteresował się teatrem, dołączając do zakładowego, amatorskiego kółka teatralnego. Dzięki temu nawiązał znajomość z aktorami Teatru Powszechnego. Potem zdawał do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Związany był z warszawskim Teatrem Dramatycznym. Sławę przyniosły mu role filmowe u Stanisława Barei czy Janusza Majewskiego.

Poszukiwany … Pokora

Aktor początkowo zatrudniony był w fabryce samochodów osobowych. Prawdziwy punkt zwrotny w jego karierze nastąpił wraz z propozycją zagrania w komedii obyczajowej Stanisława Barei „Poszukiwana, poszukiwana”. Propozycja przyszła stosunkowo wcześnie. Młody Pokora dostał więc ogromną szansę od losu, która nie zdarza się na co dzień w pracy początkującego artysty. Rola wymagała dużego poświęcenia i sporego dystansu do siebie. Głównie, dlatego, że, jak to bywa w filmach Barei – absurd plus groteska, to podstawa dobrej zabawy. Scenariusz i doskonała gra Pokory wzbudziły zachwyt odbiorców. Zbieg dziwnych przypadków i niesamowite gagi, to klucz do zbudowania postaci historyka sztuki, który wciela się w rolę gospodyni domowej na służbie u bogatych i możnych Warszawiaków. Publiczność pokochała pannę Marysię, która goliła się co rano, zakładała perukę po babci oraz malowała usta pomadką w kolorze zgniłej wiśni. Pokora stanął na wysokości zadania. Pokazał, że bez trudu może bawić i rozśmieszać publiczność. A robił to lekko, z gracją, naturalnie. Rola w filmie tak znaczącego reżysera, jak Bareja, nie spowodowała jednak, że aktor stał się zbyt pewny siebie. Był zawsze człowiekiem skromnym, cichym i wielkiego serca.

Rola Panny Marysi, która nie wiedziała, ile tak naprawdę jest cukru w cukrze,  sprawiła, że twarz Pokory stała się rozpoznawalna na ulicy. Aktor nie przepadał za tym. Uważał, że jest zbyt identyfikowany z jedną postacią.

Żegnamy Wojciecha Pokorę – aktor zmarł 4 lutego 2018 roku

Pracoholik

Po kasowym sukcesie w komedii Barei, propozycje zaczęły sypać się jak z rękawa. Pokora przyjmował wszystkie. Nie odrzucał niczego. Grał w teatrze, w kabarecie Olgi Lipińskiej, w wielu wybitnych filmach. Było tego stanowczo za dużo, jak na jednego człowieka. Dlatego Wojtek Pokora uznawany był za tytana pracy scenicznej. Kochał swój zawód i oddawał mu się z całym zaangażowaniem i pasją. W zasadzie nigdy nie odpoczywał. Z Teatru Dramatycznego biegł na plan filmowy, potem do kabaretu i tak w kółko. Przez wiele długich lat Pokora miał szczególnie mało czasu na odpoczynek. Gdy wracał zmęczony po kolejnym dniu na planie filmowym czy próbach w Teatrze, po prostu padał i zasypiał. Na regeneracją zawsze brakowało czasu i sposobu.

Mistrz drugiego planu

Pokora zasłynął także rolą w kultowym filmie Janusza Majewskiego C.K. Dezerterzy. Partnerowali mu najlepsi z najlepszych – Marek Kondrat i Wiktor Zborowski. Rola oberleutnanta armii austro-węgierskiej Franza von Nogaya nie była pierwszoplanowa, ale Pokora pokazał na co go stać. Z postaci drugoplanowej uczynił swój znak rozpoznawczy. Zresztą w dorobku miał wiele podobnych ról. Jego siłą była wybitna gra aktorska. Nieważne, że postać nie miała wiele do zagrania, ważne, jak aktor się w nią wcielał. Pokora był geniuszem drugiego planu.

Wojciech Pokora na zawsze pozostanie w naszej pamięci, jako człowiek skromny, ale wybitnie uzdolniony aktorsko.